Cieszyn to jedno z najbardziej klimatycznych miejsc w kraju. Mało ludzi wie, że miasto odegrało ważną rolę nie tylko w historii Polski, ale także w historii Cesarstwa Austriackiego. W 1805 r. w wyniku zagrożenia Wiednia przez wojska napoleońskie, do Cieszyna przeniósł się bowiem dwór cesarski i rząd monarchii austriackiej – wraz z licznymi instytucjami państwowymi oraz placówkami dyplomatycznymi. Cieszyn stał się więc stolicą cesarstwa. Jak wylicza kronikarz Alojzy Kaufmann:
W Cieszynie rozlokowały się (…) cały korpus dyplomatyczny składający się z posłów: rosyjskiego, angielskiego, pruskiego, szwedzkiego, neapolitańskiego, hiszpańskiego oraz nuncjusza apostolskiego. Oprócz tego znalazły w Cieszynie schronienie: cesarska rada wojenna, ministerstwo finansów, ministerstwo policji, ministerstwo skarbu, ministerstwo poczt oraz tzw. gabinet Szyfrów. Zakwaterowano również w mieście niemiecką gwardię przyboczną, cesarski urząd koniuszowego wielkiego oraz straż Hofburga tj. pałacu cesarskiego w Wiedniu.
W kolejnych latach cesarz Franciszek Józef I przebywał tu aż cztery razy między 1851 a 1906 rokiem. Uroczyście otwierał miejscowy sąd, salę ratusza.
Dziś Cieszyn przechodzi wielką metamorfozę. Na zaproszenie obecnej burmistrzyni, do miasta przybył zdolny architekt, który pomógł stworzyć tzw. master plan. To imponująca wizja miasta przyszłości, która może zawstydzić nawet inne wielkie miasta. Dlatego flaner postanowił udać się niemal zabytkowym Jaguarem do Cieszyna, aby na własne oczy przekonać się o tych zmianach. Samochód wzbudził wielkie zainteresowanie mieszkańców i turystów, a najczęściej padającym pytaniem była sentencja: ile ma koni? To właśnie skłoniło flanera do rozważań. Dlaczego wciąż liczba koni – jak w przeszłości – ma być pewnym wyznacznikiem?
Przechadzając się po wielu polskich miastach można dostrzec, że najpiękniejsze ulice, skwery, place i rynki są zamienione w parkingi samochodowe. Polacy masowo chorują na tzw. samochododozę.
Europejski Urząd Statystyczny opublikował niedawno najnowsze dane dotyczące liczby samochodów w Polsce oraz innych krajach UE. Liczby mogą zaskoczyć wiele osób. Po raz pierwszy w historii to Polska stała się unijnym liderem pod względem liczby samochodów przypadających na 1000 mieszkańców. Na każde 1000 mieszkańców Polski przypada aż 687 samochodów. Jeszcze w 2016 roku miało to być 571 aut. Taki wynik dał nam pierwsze miejsce w UE. Na drugiej pozycji, z wynikiem 682 samochody znalazł się Luksemburg. Na podium znalazła się także Finlandia – na każde 1000 mieszkańców przypadło 658 pojazdów. Trzecie miejsce w praktyce przypada prawdopodobnie Włochom, lecz Eurostat nie posiada danych za 2021 rok. W 2020 roku przypadało tam 670 pojazdów na mieszkańca. (…) W UE małą liczbę samochodów odnotowano natomiast w takich krajach jak Irlandia (456), Słowacja(459), Chorwacja (465) czy Szwecja (477).
Skąd się wzięła polska samochodoza?
Jedni są zdania, że po upadku komunizmu Polacy zapragnęli się bogacić na wolnym rynku, a samochód jest właśnie symbolem statusu społecznego. Kolejni są przekonani, że dawnego konia zastąpić miały właśnie konie mechaniczne kryjące się pod maską samochodu. To efekt szlachecko-ziemiańskich korzeni narodu, gdzie koń miał zawsze ważną pozycję. W przeszłości był synonimem zarówno mobilności, jak i szacunku – od husarii po oddziały konne sprzed II wojny światowej. Te ostatnie przez niemiecką propagandę były manipulowane – jako atak konny na zmechanizowane czołgi. Jednak w naszym klimacie i podmokłym terenie, wyłącznie koń gwarantował sprawne przemieszczanie się. Ta wiara w konie przetrwała dalej. Jeszcze w latach 70-tych, w PRL-u, konina była reklamowana jako bardzo zdrowe i smaczne mięso, alternatywa dla tłustej wieprzowiny. W Polsce w ogóle się nie przyjęła.
Konie w dalekiej przeszłości
W przeszłości znacznie dalszej konie dla władców, dowódców, wojowników posiadały równie duże symboliczne znaczenie, co samochody dla współczesnych (szczególnie) mężczyzn. Stanowiły nieodzowny element ich życia oraz pozycji społecznej. Z tego właśnie powodu bardzo często widzimy sylwetki panujących postaci jako dumnych jeźdźców. Pomniki konne mają swoje korzenie już w starożytnej Grecji, jak na przykład – genialnego stratega – Aleksandra Macedońskiego. Podobizna władcy na jego ulubionym koniu była symbolem jego niepodważanej władzy i była umieszczana w większych miastach pod panowaniem Aleksandra, na znak podziwu i uwielbiania.
Incitatus był wyścigowym koniem pochodzącym z Hiszpanii, który zdobył sobie serce cesarza rzymskiego Kaliguli. Ten ulubieniec cesarza nie tylko mieszkał w luksusowej marmurowej stajni, ale także korzystał z wszelkich przywilejów godnych cesarskiego pupila. Spożywał posiłki ze złotej miski, nosił wyjątkową uprząż ozdobioną drogocennymi kamieniami, a jego kryza była ozdobiona purpurą. Co więcej, do jego obsługi było przydzielonych aż osiemnaście służących. Incitatus miał również zaszczyt uczestniczenia w przyjęciach organizowanych przez Kaligulę, podczas których składano toasty ku jego czci. Jego status nie ograniczał się jedynie do roli ulubieńca. Incitatus posiadał wręcz nadzwyczajny tytuł senatora, a inni senatorowie mieli rzekomo konsultować się z nim w sprawach decyzyjnych. Jednakże ten niecodzienny „senatorski” tytuł dla konia był bardziej wyrazem pogardy Kaliguli wobec senatu niż wyrazem poważania dla zdolności Incitatusa. Okres luksusowego życia konia nagle dobiegł końca po śmierci Kaliguli. Jego następca, cesarz Klaudiusz, odebrał Incitatusowi wszystkie przywileje i przeniósł go do zwykłej stajni. W nowych warunkach nie był już karmiony specjalnym owsianym posiłkiem ze złotymi płatkami. To wydarzenie zaznaczyło kres niezwykłego luksusu, który towarzyszył życiu konia za czasów Kaliguli.
W późniejszych epokach również królowie-wodzowie z wielką dumą prezentowali się jako jeźdźcy, niczym w siodle urodzeni. Konie dodawały im męskości, pewności, autorytetu i były ostentacyjnym symbolem władzy. Interesującą ciekawostką jest fakt, że niektórzy amerykańscy artyści projektując pomniki konne, stosowali pewien ukryty kod w odniesieniu do przedstawionego jeźdźca i jego śmierci. Na przykład, gdy koń stoi na czterech nogach na ziemi, symbolizuje to naturalną śmierć jeźdźca. Jednakże jedna uniesiona przednia noga oznacza, że jeździec zmarł na skutek odniesionych ran w walce. Dwie uniesione przednie nogi symbolizują śmierć w boju, walcząc na koniu. To wszystko podkreśla, że relacja między władcami-wodzami a ich wierzchowcami odzwierciedlała nie tylko ich władzę, ale także odwagę i determinację w obliczu wyzwań i konfliktów.
Przełamanie wizerunku koni
Motyw konia pojawia się w literaturze i sztuce bardzo często. W dziełach literackich służy ukazaniu zachowań, emocji, przeżyć i losów bohaterów. Ma też znaczenie symboliczne: jest symbolem zwycięstwa, radości, siły i wolności. Konie ukazywane w rożnego rodzaju twórczości to wierni towarzysze służący swoim panom, bliscy przyjaciele człowieka. Są to zwierzęta silne, dostojne, piękne i inteligentne.
Na jednym z najbardziej znanych obrazów Wojciecha Kossaka – „Marszałek Józef Piłsudski na Kasztance” z 1928 r. widzimy klacz, która , jak wynika z opisu Aleksandry Piłsudskiej, „…poza swoim panem nikogo innego nie uznawała. Między nimi istniało jakieś tajemne porozumienie, tak doskonałe, że oboje odczuwali swoje nastroje i nawzajem na siebie wpływali”.
Innym bardzo znanym koniem jest Łysek z utworu Gustawa Morcinka pt. „Łysek z pokładu Idy”. Koń pracuje w kopalni, jest silny, łagodny i przyjazny wobec ludzi, jest też sprytny, mądry i potrafi porozumieć się z człowiekiem poprzez wiele mówiący wzrok czy sugestywne parsknięcie. Przyjacielem Łyska jest górnik Kubok, któremu koń ratuje życie i dzięki temu zostaje wywieziony z kopalni na powierzchnię.
Piękną historię konia pokazano w filmie „Zaklinacz koni”. Dziewczynka Grace i koń Pielgrzym przeżyli ciężki wypadek – ona straciła nogę, zwierzę zostało poważnie poturbowane. Matka bohaterki dostrzega, że stan zdrowia córki zależy od tego, w jakim stanie jest koń, dlatego wysyła ich na ranczo zaklinacza koni – Toma Bookera, aby przywrócić zwierzę do zdrowia.
Koniem ciężko pracującym jest bohaterka utworu Marii Konopnickiej pt. „ Nasza szkapa”. Jest chuda i ślepa, ale jest żywicielką rodziny Mostowiaków i ukochanym zwierzęciem dzieci. Koń dawał dzieciom radość, to z nim spędzały cały wolny czas, dbały o niego i kochały go.
Szkapę kochaliśmy niezmiernie. Jak tylko zapamiętam na świecie zawsze był ojciec, matka i szkapa. (….) Szkapa należała do nas, a my do niej, ani my od niej, ani ona od nas nie mogła się odłączyć. Było to tak naturalnym, żem zgoła nie pojmował innego porządku rzeczy. Kogo by tam brakło w naszej gromadce, to by brakło, ale nigdy szkapy.Toć to była cała nasza uciecha. (….) I szkapa nas kochała bardzo.
Choroba matki, brak pracy dla ojca zmuszają Mostowiaków do wyprzedaży wszystkiego, co posiadają, także konia. Dzieci są zasmucone, choć nie do końca zdają sobie sprawę z tragicznego położenia rodziny. Ukochaną szkapę spotykają podczas pochówku matki. Chłopcy są tak zajęci adorowaniem zwierzęcia, z którym są silnie związani, że nie zwracają uwagi na trumnę.
Warto nieco więcej napisać o autorce „Naszej Szkapy”, ponieważ 2022 był Rokiem Marii Konopnickiej (1842 – 1910) – ustanowionym przez Sejm RP, ze względu na 180 rocznicę urodzin.
Maria Konopnicka to wybitna poetka okresu realizmu, nowelistka, pisarka dla dzieci, krytyczka, publicystka, tłumaczka. Była też działaczką społeczną.
Jej talentem zachwycał się Henryk Sienkiewicz. W jednym ze szkiców w „Gazecie Polskiej” z 1876r. wyraził swoją bardzo przychylną opinię o wierszu Konopnickiej pt. „ Przygrywka”. To pozwoliło pisarce wkroczyć na warszawskie salony literackie, bo środowisko twórcze liczyło się ze zdaniem Litwosa.
Warto tu może przytoczyć anegdotę dotyczącą spotkania Sienkiewicza z Konopnicką. Znany pisarz chciał odwiedzić młodszą koleżankę w jej domu. Drzwi otworzyła kobieta, która właśnie myła podłogi. Była to Konopnicka, która udała własną gosposię, bo wstydziła się swojego wyglądu przed uwielbianym przez warszawianki Sienkiewiczem. Na szczęście nie została rozpoznana.
Z kolei młody Żeromski w 2 tomie „Dzienników” napisał:
Nasze pokolenie ma swojego wieszcza w osobie Konopnickiej”. I dalej dodał: „….podsłuchuje uczucia i marzenia chłopa, romantyzm zaś odtwarzał podania, wierzenia, klechdy.
Adam Grzymała-Siedlecki nazwał ją „geniuszem komunikatywności”.
Debiut literacki Konopnickiej miał miejsce w 1870 r. – wiersz pt. „Zamieć” krytycy przyjęli bardzo przychylnie. Kolejne cykle wierszy „ W górach” wysoko ocenił sam Henryk Sienkiewicz. W latach 1881, 1883, 1886 wydała pisarka kolejne serie poezji. Od początku lat osiemdziesiątych XIX wieku aż do śmierci pisała nowele.
A jak widzi Konopnicką większość z nas ?
Chyba tak, jak to napisał Jan Bończa-Szabłowski w artykule „Patronka roku Maria Konopnicka” :
Do Marii Konopnickiej większość z nas ma podejście dość infantylne. Jej twórczość odnosimy do krainy dzieciństwa, szkolnych lektur, do których z własnej woli przeważnie już nie powracamy. Konopnicka jest traktowana jak dobra ciocia, otoczona wianuszkiem własnych dzieci, która na dobranoc opowie bajkę o krasnoludkach, przypomni o wieczornym pacierzu. Przy okazji świąt państwowych czy patriotycznych akademii zaintonuje napisaną przez siebie ROTĘ.
Następnie stwierdza:
Stała się bohaterką dzieciństwa, której raczej nie chcemy przenieść do następnych etapów życia. Wciąż patrzymy na nią bardziej jak na symbol niż na żywego człowieka, targanego namiętnościami, wątpliwościami.
Autor artykułu stawia następujące pytanie:
Czy zmieni to rok 2022, którego została patronką?
Podjęte przez Sejm i Senat uchwały dają okazję, aby autorkę „Roty”, bajek „Na jagody” czy „O krasnoludkach i sierotce Marysi” odkryć na nowo i zauważyć, że udzielała się również w dziedzinie publicystyki, krytyki, tłumaczeń, a jej teksty przyjmowano z podziwem, ale i polemizowano z nimi.
Dorobek pisarski Konopnickiej ciągle pozostaje niewystarczająco rozpoznany, ona sama to dziś pisarka niemodna, ale poświęcony jej rok może to zmienić.
Maria Konopnicka urodziła się 23.05.1842 r. w Suwałkach. Kiedy miała siedem lat rodzice Józef Wasiłowski i Scholastyka z Turskich zdecydowali o przeniesieniu się rodziny do Kalisza. Oprócz starszej siostry Wandy, Maria miała jeszcze czwórkę rodzeństwa: Jana Jarosława, Laurę Celinę, Zofię i Jadwigę Julię.
W 1854r r. zmarła matka poetki. Wychowaniem dzieci samotnie zajął się ojciec. Maria zapamiętała go jako człowieka zamkniętego w sobie, przytłoczonego żałobą. Atmosfera w domu była smutna, nie przyjmowano gości, nie było śmiechu i beztroskich rozmów, a spacery odbywane z ojcem kończyły się na cmentarzu. Wasiłowski był bardzo religijny, więc czytał dzieciom książki teologiczne, przypowieści biblijne i ewangelie. Zadbał też, aby poznały utwory znanych polskich poetów i pisarzy. „ Za sprawą ojca w domu panowała atmosfera egzaltacji i powagi, żarliwego patriotyzmu i surowych praktyk religijnych” – pisała po latach Maria Konopnicka.
W latach 1855-1856 uczyła się na pensji sióstr Sakramentek w Warszawie, gdzie poznała i zaprzyjaźniła się z Elizą Pawłowską (Orzeszkową).
W 1862 r. dwudziestoletnia Maria wyszła za mąż za starszego od niej o dwanaście lat zubożałego ziemianina Jarosława Konopnickiego. W pierwszych dziesięciu latach małżeństwa urodziło im się ośmioro dzieci, z których dwoje zmarło zaraz po urodzeniu. Zajęta wychowywaniem szóstki dzieci Konopnicka nie rezygnowała z samokształcenia. W 1876 r. rozstała się z mężem, a rok później przeniosła się do Warszawy, gdzie mieszkała do 1890 roku. Aby utrzymać i wykształcić dzieci, podjęła się pracy korepetytorki, zajęła się też przekładami – dobrze znała języki niemiecki, francuski, rosyjski, czeski, angielski, włoski. Ponadto była zaangażowana w akcje społeczne, protesty, walczyła o prawa kobiet, organizowała pomoc dla więźniów.
W 1890 r. 48-letnia pisarka rozpoczęła trwający prawie dwadzieścia lat etap podróży po Europie – Niemcy, Szwajcaria, Austria, Włochy, Francja – ale stale utrzymywała kontakt z krajem.
Konopnicka spędziła w pociągach błyskawicznych, czyli ekspresowych, 20 lat życia. Podróżowała po całej Europie, przebywając w jednym miejscu nie dłużej niż trzy miesiące, najczęściej w południowej Francji lub we Włoszech. Tę manię podróżowania dobrze oddaje jej modernistyczny wiersz „ W pociągu”. Podarowany jej dworek w Żarnowcu odebrała zatem jako rodzaj symbolicznej klatki, w której miano ją zamknąć. -(„O niezwykłych kontekstach poezji Marii Konopnickiej” – z Leną Magnone rozmawia Maria Cyranowicz.)
W 1902 r. w Krakowie i Lwowie zorganizowano obchody 25-lecia pracy pisarskiej Marii Konopnickiej. W 1903 r. otrzymała w darze od społeczeństwa dworek w Żarnowcu pod Krosnem. Pisarka spędzała w nim miesiące wiosenne i letnie. To w Żarnowcu w roku 1908 powstała „Rota”.
W okresie zaborów dar od narodu to było największe wyróżnienie dla twórcy. Tylko dwie osoby z grona naszych literatów dostąpiły takiego zaszczytu: Henryk Sienkiewicz w 1900 r. i Maria Konopnicka w 1903 r.
Po śmierci pisarki w 1910 roku dworek odziedziczyły córki. W 1956 r. ostatnia z nich Zofia Mickiewiczowa przekazała dwór wraz z pamiątkami po matce narodowi polskiemu. Rok później powstało tam Muzeum Marii Konopnickiej.
W 25-lecie śmierci Marii Konopnickiej ( 8.10.1935 r. ) na ścianie domu w Suwałkach, w którym urodziła się pisarka zawieszono tablicę pamiątkową, a w 1973 r. w piętrowym budynku przy ulicy T.Kościuszki 81, w którym mieszkała do jesieni 1849 r. otwarto Muzeum im. Marii Konopnickiej. W 2010 r. w centrum Suwałk postawiono poetce pomnik, a w listopadzie 2013 r. uruchomiono szlak turystyczny im. Marii Konopnickiej „Krasnoludki są na świecie”. Przebiega on wśród najważniejszych obiektów kulturalno- turystycznych Suwałk i zawiera plenerowe figurki dziesięciu krasnali, bohaterów baśni „ O krasnoludkach i o sierotce Marysi”.
Pomniki Konopnickiej znajdują się także w Gdańsku (poniżej), Bydgoszczy, Kaliszu, Warszawie, Wrześni, Lwowie. Poetka jest także patronką wielu szkół w Polsce.
W 1960 r. z okazji jubileuszu 50-lecia śmierci Konopnickiej i dla uczczenia pamięci pobytu pisarki na ziemi łódzkiej otwarto szlak pieszy, który przechodzi przez miejsca odwiedzane przez nią w latach 1862-1872: początek szlaku przy obelisku w Poddębicach, koniec – w zabytkowym parku dworskim w Bronowie.
Maria Konopnicka była matką gromadki dzieci, ale potomstwa dostarczył jej jedynie najmłodszy syn Jan. Wnuki pochodziły od dwóch żon Jana: z Jadwigą Brzozowską miał czworo dzieci – Annę, Janusza Stanisława, Zofię i Marię; z drugą żoną Jadwigą z Rajkowskich – dwie córki Anielę i Krystynę.
Prawnuczka Konopnickiej Joanna Modrzejewska (rocznik 1935 ), córka Zofii mieszka wraz z rodziną w Łodzi. Ciekawą rozmowę przeprowadziła z nią dr Teresa Kaczorowska, a jej zapis można znaleźć na stronie sdp.pl – tytuł tekstu:” Poetka była dla mojej mamy prawdziwą babcią Marysią. Rozmowa z prawnuczką Marii Konopnickiej.” Modrzejewska wspomina m.in. liczne wakacje spędzane z gromadką dzieci, wśród nich był prawnuk poetki Jan Bielecki, w dworku w Żarnowcu. Zofia,ulubiona córka poetki, po drugim mężu Mickiewiczowa, nie miała dzieci i wnuków, więc chętnie gościła w Żarnowcu wnuki swojego brata Jana. Dzieci nazywały ją „babcią Mickiewiczową”. Modrzejewska podkreśliła też, że wychowała się na wierszach prababci, a jej ulubionymi były np. „Stefek Burczymucha”, „ Pimpuś sadełko”, „ Na jagody”, „ O Janku Wędrowniczku”. Do dziś robi na niej wrażenie utwór „ Imagina” oraz piękne liryki z Włoch.
Z kolei w tygodniku PLUS MINUS z września 2010 zamieszczono tekst „ Prawnuk Marii Konopnickiej opowiada o losach wojennych”. Tym prawnukiem jest Jan Bielecki, a opowieść o jego życiu to gotowy scenariusz filmu.
Jan Bielecki to wnuk syna pisarki, Jana Konopnickiego i jego drugiej żony Jadwigi Rajkowskiej, córki ciechanowskiego lekarza Franciszka Rajkowskiego.
Urodził się we wrześniu 1933 r. we Lwowie w okolicznościach dość niezwykłych. Matka Aniela, jako żona rotmistrza, dowódcy szwadronu trafiła tuż przed porodem do szpitala wojskowego we Lwowie. Pozostawiono ją na korytarzu. Kiedy po trzech godzinach personel przypomniał sobie o kobiecie, mały Jan leżał już w objęciach mamy owinięty przez nią żołnierską koszulą i nie potrzebował medycznej pomocy. W sierpniu 1939 r. rotmistrza Antoniego Bieleckiego powołano do obrony ojczyzny, a jego żonę wraz z dwójką dzieci w kwietniu 1940 r. deportowano w głąb Kazachstanu. Liczący niespełna siedem lat Janek zapamiętał z tej podróży głód, chłód, wyrzucanie zmarłych na pobocza torów. Szczególnym momentem była chwila odśpiewania przez wiezionych pociągiem zesłańców Roty: „ Nie rzucim ziemi skąd nasz ród” – śpiewał cały pociąg, a Janek wiedział, że autorką tych słów jest jego prababka. Bolszewicy walili w ściany pociągu, aby uciszyć śpiewających Polaków – bezskutecznie. Jan miał siedem lat, a jego młodszy brat Adam trzy, kiedy zmarła ich mama, zaledwie 28-letnia Aniela, wnuczka Marii Konopnickiej. Spoczywa na kazachskim stepie, ale grobu nie udało się odnaleźć. Ojciec chłopców walczył w kampanii wrześniowej, dostał się do niewoli i ocalał. Przez jakiś czas opiekowali się nimi życzliwi ludzie, oni chcieli jednak dotrzeć do tworzących się wojsk polskich. Wędrowali piechotą , jechali koleją, ciężarówkami, gubili się niejednokrotnie. W końcu dotarli do Taszkientu do domu uchodźców, a stamtąd do ośrodka w Ashabadzie. Następnie trafili do Iranu, i dalej przez Afganistan, do Indii.
We wrześniu 1942 r. znaleźli się w księstwie Jamnagar u maharadży Jamą Saheba of Navanagar, który zaopiekował się ponad tysiącem polskich dzieci.
Wrócili do Polski w maju 1947 r. Decyzja o powrocie nie była łatwa, ale ojciec nalegał. Zamieszkali z nim w zniszczonej Warszawie. Najpierw uzupełnili wykształcenie podstawowe. Potem Jan ukończył gimnazjum im.Stefana Batorego. Nie przyjęto go na prawo na uniwersytecie, więc rozpoczął studia w Szkole Gospodarstwa Wiejskiego. W roku 1957 ukończył weterynarię na SGGW w Warszawie. Pomimo posiadania dyplomu Jan miał problem ze znalezieniem pracy. W końcu zatrudniono go w Ministerstwie Przemysłu Spożywczego, a potem aż do emerytury pracował w Instytucie Ekonomiki Rolnictwa.
Jan Bielecki cały czas mieszkał w Warszawie, ale dużo czasu spędzał w Żarnowcu, w dworku swojej babki. Szczególna więź łączyła go z ukochaną córką Konopnickiej, Zofią Konopnicką, po drugim mężu Mickiewiczową. Jan wspomina, że wieczory spędzane z nią były niezwykle. Wypełniały je rozmowy wokół listów Konopnickiej, z którymi polecono mu się wcześniej zapoznać. Maria Konopnicka była stale obecna w życiu jej prawnuka, Jana. On sam walczył z krzywdzącymi, tendencyjnymi wizerunkami pisarki, starał się propagować jej dorobek i przywrócić miejsce należne jej w historii.
Jan Bielecki zmarł 7.08.2012 r. Został pochowany na warszawskich Powązkach.
O Marii Konopnickiej można powiedzieć, że była postacią ciekawą, o bogatej osobowości, ale ciągle wiemy o niej zbyt mało.
W porównaniu z innymi twórcami doczekała się wielu biografii, których autorzy zasypują nas adresami, pod którymi się zatrzymywała pisarka, nazwami miejscowości, w których przebywała, z najdrobniejszymi szczegółami kreślą trasy jej podróży, podają nazwiska ludzi, z którymi się zetknęła, a wszystko po to, aby z nagromadzonych drobnych faktów orzec, jaka Konopnicka była „naprawdę”.
Zamiast badać jej utwory i ich artystyczny fenomen, badacze szukają sensacji, jak np. to , że Konopnicka była mężczyźniarą, która rozkochała w sobie młokosa a ten odrzucony popełnił samobójstwo, albo że była wyrodną matką ( w stosunku do Heleny ) i niedobrą matką dla Laury, bo nie zgadzała się, żeby została aktorką, Ostatnio sporo pisano o jej związku z malarką Marią Dulębianką, przypisując mu charakter homoseksualny bez przedstawienia żadnych dowodów. W tej sprawie przekonujące wydają się być ustalenia Leny Magnone, która uważa tę relację za siostrzaną przyjaźń dwóch nieprzeciętnych kobiet.
Autorzy biografii zapewniają nas, że dla dobra literatury rzucają nowe światło na twórczość Konopnickiej, a tak naprawdę albo skupiają się na skandalach, albo dokonują infantylizacji wizerunku pisarki. Nie mogąc w sposób właściwy opracować biografii poetki, nie radząc dobie z zawiłościami jej drogi życiowej, tworzą jakieś fabuły i scenariusze zachowań, w których widzimy Konopnicką jako zupełnie inną osobę niż była w rzeczywistości.
Konopnicka pisała bardzo dużo listów do przyjaciół, znajomych, ale jej korespondencja była bardzo dyskretna. Nie ma w niej zwierzeń, skarg, narzekania na samotność czy tp. Pisanie listów było dla niej sposobem na utrzymanie kontaktu intelektualnego z bliskimi i osobami myślącymi podobnie do niej. Ta dyskrecja pisarki nie ułatwia pracy badaczom i biografiom.
Pytań dotyczących biografii Konopnickiej jest wiele i jak na razie nie potrafimy na nie odpowiedzieć. Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i czekać na odkrycie biografii pisarki.
Czytajmy utwory Marii Konopnickiej, bo to będzie najlepszym hołdem dla pisarki. Porzućmy szkolne uprzedzenia do lektur, a znajdziemy w nich pozytywne zaskoczenia. Znaleźć się wśród nich mogą wiersze z tomu „Italia” ( 1901 ), inspirowane podróżą do… Włoch. Tymczasem cieszyńska Wenecja, to świetne miejsce, żeby poczuć klimat Italii.