Flaner przechadzając się po kolejnym mieście, którego korzenie sięgają średniowiecza, zastanawiał się głęboko, jak setki lat temu wyglądał proces budowy domów, kościołów, zamków. Wszak ludzie wtedy nie dysponowali, jak dziś ciężkim sprzętem budowlanym. Niemal wszystko wykonywali pracą własnych rąk. Każdą cegłę przecież musiał położyć człowiek własną ręką. Dlatego rozważania na temat dłoni – jako nośnika cegieł – tak mocno zawładnęły wyobraźnią flanera.
Dłoń jako symbol jest niezwykle wszechstronny i obecny w wielu aspektach życia i kultury ludzkiej. Odpowiada za przekazywanie subtelnych, ale silnych znaczeń i jest często używana do wyrażania głębszych uczuć i przekonań. Jednak zanim przejdziemy do tego zagadnienia, to dowiedzmy się, które miasta w Polsce są najstarsze (lokowane na prawie niemieckim):
- przed 1211 – Złotoryja
- przed 1217 – Lwówek Śląski, Opole, Racibórz
- przed 1214 – Wrocław
- 1217 – Leśnica
- 1221 – Sobótka
- 1223 – Cieszyn, Nysa, Środa Śląska, Ujazd
- 1225 – Biała
- przed 1226 – Krosno Odrzańskie
- przed 1228 – Świebodzice
- przed 1231 – Śródka
Wodzisław Śląski, gdzie cegły zainspirowały flanera do motywu dłoni, prawa miejskie otrzymał w 1257 roku.
Manus Dei (łac.) – ręka Boga.
Dłoń boska, która wyłania się z jasnego nieba, jest częstym motywem pojawiającym się w średniowiecznym malarstwie, jako symboliczne zetknięcie dwóch światów – sacrum oraz profanum. Również sceny z Nowego Testamentu, takie jak Chrzest i Wniebowstąpienie Chrystusa, były obrazowane przy użyciu tego motywu w sposób przejrzysty i jednoznaczny. Szczególnie doniosłe były sceny koronacyjne, w których wynurzająca się z obłoku dłoń nakładała koronę na głowę władcy. Wydźwięk tych wyobrażeń był jednoznaczny – monarcha był wybrany z woli Stwórcy, uznawany za Jego namiestnika na ziemi, obdarzony błogosławieństwem i biorący swoją legitymację z boskiego prawa.
Sceny z życia Mojżesza, Biblia z Moutier-Grandval, 834-43 r., szkoła Tours, British Museum, Londyn
Wniebowstąpienie Chrystusa, Sakramentarz Drogona, ok. 842 r., szkoła Metz, Biblioteka Narodowa, Paryż
GEST BŁOGOSŁAWIEŃSTWA
Gest błogosławieństwa to znak o fundamentalnym znaczeniu w ikonografii chrześcijańskiej, często przypisywany Chrystusowi. Ten gest jest wykonywany prawą ręką i pojawia się w różnych kontekstach, takich jak:
- Maiestas Domini: Chrystus na majestacie, zasiadający na tronie, często otoczony przez cztery symbole ewangelistów.
- Pantokrator: Chrystus jako władca i sędzia Wszechświata, trzymający w lewej dłoni księgę.
- Salvator Mundi: Chrystus jako Zbawiciel Świata, dzierżący w lewej dłoni królewskie jabłko.
Gest błogosławieństwa może przyjąć dwie główne formy: grecką i łacińską. W wariancie łacińskim pierwsze trzy palce, czyli kciuk, palec wskazujący i środkowy, są wyprostowane, podczas gdy pozostałe palce są zgięte. W odmianie greckiej kciuk jest złączony z palcem serdecznym, podczas gdy pozostałe palce są wyprostowane. Ten gest ma głębokie znaczenie duchowe i jest często używany w sztuce sakralnej do przedstawiania Chrystusa jako źródła błogosławieństwa i miłosierdzia.
Chrystusa jako Pantokratora, Bułgaria
Chrystusa jako Salvatora Mundi – Andrea Previtali, 1519 r., National Gallery, Londyn
DŁOŃ U NAJWIĘKSZYCH MISTRZÓW
W historii sztuki można odnaleźć liczne przykłady, w których ręka stanowiła samodzielny motyw. W wielu przypadkach były to studia i szkice, które świadczyły o dążeniu artystów do jak najdokładniejszego oddania anatomicznych szczegółów ludzkiej dłoni. Te rysunki ukazywały ręce w różnych pozach i ujęciach, co podkreślało zarówno sprawność manualną, jak i percepcyjną artystów. Przykłady takich studiów anatomicznych można odnaleźć u wielkich mistrzów sztuki, takich jak Albrecht Dürer czy Leonardo da Vinci.
Albrecht Dürer
Leonardo da Vinci, Studium dłoni, ok. 1485 r.
Przypadek Hendricka Goltziusa
Jednakże czasem dłoń sama w sobie była nie tylko przedmiotem, ale również rodzajem „autoportretu” artysty, który celebruje ten najważniejszy, obok oczu, organ – rękę twórczą, sprawczą i oddaną woli artysty. Przykładem takiego podejścia jest praca Hendricka Goltziusa (1558-1617), który uwiecznił swoją prawą dłoń. W tym dziele mamy do czynienia z motywem „rechte cromme handt” – ręki, która była nieco upośledzona. Historia tej dłoni jest znana dzięki relacji Karela van Mandera. Według opowieści, gdy Goltzius miał zaledwie rok, upadł na garnek z wrzącym olejem i poparzył obie ręce. Matka próbowała leczyć jego ręce maściami i owijała je w łubki, ale niestety nie udało się uniknąć deformacji. Sąsiadka, wezwana na pomoc, zdjęła łubki i mocno obwiązała prawą dłoń bandażami. To miało wpłynąć na to, że nerwy i mięśnie obu rąk urosły inaczej. Mimo tych trudności artysta przez całe życie musiał radzić sobie z niedowładem prawej ręki.
Praca, przedstawiająca dłoń Goltziusa, jest wyrazem triumfu nad trudnościami i osiągnięcia najwyższej doskonałości twórczej poprzez poświęcenie się treningowi i ćwiczeniom. Co ważne, w dziełach artysty nie widać śladów jego niedowładu. Ta praca jest także niezwykła pod względem technicznym. Stanowi doskonały przykład „penschilderijen” – naśladuje ona rycinę, chociaż w rzeczywistości jest to rysunek.
Zniekształcona ręka artysty, rysunek ok. 1588 r.
Dłonie to również gesty
Kto dziś nie wie, czym jest pokazanie środowego palca? To pytanie retoryczne. Jednak w przeszłości wulgarne lekceważenie oznaczał inny gest. Znak figi, w którym dłoń zwija się w pięść, a czubek kciuka wystaje pomiędzy palcem wskazującym i środkowym, jest szeroko uważany za obraźliwy i obsceniczny gest o wyraźnym podtekście seksualnym w wielu krajach.
Gest znany jako „mano fica” (włoskie słowo „fica” jest żargonowym określeniem żeńskich genitaliów) był wykonywany jako forma znieważenia przez co najmniej dwa tysiąclecia. Rzymscy żołnierze wyruszający na bitwę często nosili (lub mieli przy sobie) amulet w kształcie figi. Służył on im jako talizman przynoszący szczęście. Uważano, że przyniesie powodzenie, dwukrotnie znieważając złe duchy i trzymając je na dystans.
Przedstawienie tej formy zniewagi w sztuce sięga również renesansu i dotyczy wspomnianego już wcześniej niemieckiego artysty Albrechta Dürera.
W 1566 r. flamandzki artysta Jan Massys stworzył zabawną scenę obyczajową zatytułowaną „Niedobrana para”, w której ważną rolę odgrywa gest figi. Obraz przedstawia sędziwego męża, który obejmuje pierś swojej pięknej, młodej żony i wpatruje się w nią ze starczym pożądaniem. Wyraz twarzy jego żony, gdy głaszcze go po brodzie, subtelnie sugeruje, że z radością powita dzień, w którym zostanie bogatą wdową. Para nie zdaje sobie sprawy, że za ich plecami pulchna służąca prawą ręką obdarza ich obscenicznym gestem figi – ku uciesze innej rozbawionej służącej.
Symbol rogacza, znany także jako mano cornuta (dłoń rogata), jest starszy niż gest figi i stanowi powszechną zniewagę w wielu krajach śródziemnomorskich i południowoamerykańskich. Aby utworzyć ten gest, podnosi się palec wskazujący i mały palec, jednocześnie trzymając kciuk dwoma pozostałymi palcami. Znak rogacza sugeruje niewierność żony mężczyzny i oznacza jego seksualną nieudolność, a nawet impotencję. Ten starożytny gest, znany jako mano cornuta (dłoń rogata), istnieje co najmniej od 2500 lat. Pomimo niejasnego pochodzenia tego znaku, istnieje wiele teorii próbujących wyjaśnić symboliczny związek między rogatą dłonią, która przypomina łeb byka.
Jeden z najwcześniejszych znanych motywów pionowego gestu rogatej dłoni w dziele sztuki można znaleźć na etruskim malowidle ściennym w Tarquinii, datowanym na 520 r. p.n.e. W scenie ukazującej tancerzy i muzyków jeden z tancerzy unosi wysoko lewą dłoń, z wyprostowanym palcem wskazującym i małym, jakby żartobliwie obrażając postać obok. Znacznie późniejsza miniatura z Libro de los juegos (Księga Gier), pochodząca z końca XIII wieku, przedstawia szachistę z rogatą dłonią. Wydaje się, że kieruje on ten gest w stronę przeciwnika, nie wiadomo jednak, czy go obraża, czy też próbuje się przed nim bronić.
BRUNO SCHULz (1892 – 1942) – wybitne dłonie artysTy
Schulz jest pisarzem i artystą wciąż za mało znanym, dlatego warto przybliżyć jego sylwetkę. Nie bez przyczyny został on Patronem Roku 2022 – ze względu na 130 rocznicę urodzin oraz 80 rocznicę śmierci. Uczniowie czy studenci polonistyki uważają go za pisarza trudnego. Współczesny odbiorca literatury to z reguły człowiek żyjący „w biegu”. Wybiera raczej utwory literackie „lekkostrawne”, lakoniczne a nie te, które zmuszałyby go do zbytniego angażowania umysłu i wyobraźni.
Co może pociągać i intrygować w prozie Schulza? Przede wszystkim to, że stworzył własnymi rękami dzieło, które jest bardzo uniwersalne, ponadczasowe, zawsze aktualne choć wyrosło z konkretnego kontekstu biograficznego, środowiskowego. Bruno Schulz całe swoje życie spędził w Drohobyczu. To było jego miasto i ze swojej twórczości uczynił jego kronikę.
Bruno Schulz urodził się w Drohobyczu, niedaleko Lwowa w rodzinie żydowskiej. Ojciec Jakub Schulz był kupcem bławatnym, matka Henrietta Kuhmarker była córką zamożnego handlarza drewnem. Schulzowie mieszkali w domu nr 10 przy Rynku w Drohobyczu. Na parterze kamienicy znajdował się sklep towarów tekstylnych należący do Schulzów. Rodzina mieszkała na piętrze. Bruno był nieślubnym trzecim dzieckiem Jakuba i Henrietty, którzy dopiero po jego narodzinach zawarli związek małżeński. Został rytualnie obrzezany i wraz z rodziną przynależał do gminy wyznaniowej. Jednakże w rodzinie Schulzów nie kultywowano tradycji żydowskiej i mówiono tylko po polsku.
Schulz uczył się w drohobyckim gimnazjum, był bardzo zdolnym uczniem. W r.1911 zdał z wyróżnieniem maturę. Po maturze rozpoczął studia na Politechnice Lwowskiej na kierunku architektonicznym. W r.1913 zrezygnował z nauki i wrócił do Drohobycza. Z powodu wybuchu I wojny światowej w r.1914 Schulzowie wyjechali do Wiednia. Tam Bruno przez parę miesięcy miał możliwość uczęszczania na zajęcia w wiedeńskiej politechnice, zapisał się też do akademii sztuk pięknych. Ostatecznie przerwał studia i wrócił do Drohobycza.
W 1915 r. zmarł ojciec, potem brat Izydor, wskutek czego na artystę spadł obowiązek utrzymania rodziny, czyli matki, siostry i siostrzeńców. Stałą pracę otrzymał dopiero w 1924 r. Został wtedy zatrudniony jako nauczyciel rysunku i kierownik wydziału robót ręcznych w gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły. Pracował tam do 1941 r. Schulz nie lubił swojej pracy w szkole, ale miał autorytet i został zapamiętany jako dobry nauczyciel, bardzo cichy, skromny, delikatny.
We wrześniu 1939 r. Drohobycz zajęli Rosjanie. Z okazji zbliżającej się rocznicy rewolucji październikowej nakazano Schulzowi namalować portret Stalina. Podczas uroczystości padający deszcz zaczął zmywać farby z portretu. Schulz miał wtedy powiedzieć:
Po raz pierwszy w życiu nie żal mi mojej pracy.
Po pewnym czasie kazano Schulzowi namalować obraz olejny w stylu heroiczno-batalistycznym „ Oswobodzenie narodu Zachodniej Ukrainy przez Armię Czerwoną”. Niestety zamawiający nie byli zadowoleni z rezultatu pracy Schulza. Ich zdaniem na płótnie było za dużo kolorów niebieskiego i żółtego, więc oskarżono wykonawcę o „ukraiński burżuazyjny nacjonalizm.” Schulza aresztowało i przesłuchało NKWD, ale udało mu się obronić przed zarzutami.
Latem 1941 r. do Drohobycza wkroczyli Niemcy, jesienią utworzyli getto. Zaczęło się prześladowanie Żydów. Schulzem „zaopiekował się” gestapowiec Feliks Landau, jeden z bardziej okrutnych i bezwzględnych SS-manów. Uznał Schulza za „korzystnego Żyda” i chronił go przed wywózką i śmiercią. Zlecił mu m.in. uporządkowanie skonfiskowanych przez Niemców księgozbiorów oraz liczne prace malarskie. Schulz namalował portret Landaua, ozdobił malunkami ściany jego willi, wymalował freski w pokoju dziecięcym syna gestapowca z barwnymi ilustracjami do bajek, namalował freski w szkole jeździeckiej SS oraz w siedzibie Gestapo.
Do 2001 r. malowidła Schulza uważano za bezpowrotnie utracone. Jednakże w r. 2001 niemiecki reżyser filmów dokumentalnych Benjamin Geissler odkrył i sfotografował freski Schulza na ścianie willi Landaua. Wkrótce po odkryciu zostały one nielegalnie wywiezione z Ukrainy przez pracowników izraelskiego Instytutu Pamięci Yad Yashem. Jak pisało Deutsche Welle, spór pomiędzy Ukrainą i Izraelem trwał prawie 7 lat. Ostatecznie w 2007 r. państwa te poszły na kompromis: freski miały pozostać w Izraelu w depozycie przez 20 lat, ale ich właścicielem pozostawała Ukraina.
W lecie 1942 r. przyjaciele Schulza z Warszawy, Zofia Nałkowska i Tadeusz Sturm de Sztrem, przygotowali plan wydostania go z getta. Przesłali mu fałszywe „aryjskie dokumenty”, ale z powodu semickiego wyglądu Schulz nie mógł podróżować sam. Do Drohobycza miał przybyć przebrany za oficera Gestapo żołnierz AK i przewieźć Schulza jako więźnia do Warszawy. Dzień 19 listopada 1942 r. miał być ostatnim dniem pobytu Schulza w Drohobyczu. Niestety stał się ostatnim dniem jego życia. Tego dnia w drohobyckim getcie postrzelony został Niemiec. Aby wziąć za to odwet, esesmani przechadzali się po ulicach getta i strzelali do przypadkowo wybieranych Żydów. Koło południa Schulz szedł ulicą getta, prawdopodobnie po chleb potrzebny mu na drogę, bo w nocy miał uciec do Warszawy. Na skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Czackiego dopadł go niemiecki oficer Karl Guenther i zastrzelił dwoma strzałami w głowę. Gunther był rywalem protektora Schulza, a ten kilka dni wcześniej zabił protegowanych Gunthera: dentystę Loewa i stolarza Hauptmana. Podobno Guenther miał potem drwić z Landaua, mówiąc „zastrzeliłem twojego Żyda”.
Przypuszczalnie Schulz został pochowany przez swojego przyjaciela, pisarza Izydora Friemana na cmentarzu żydowskim, który został zniszczony.
Jakże ciasny, maleńki był krąg jego zewnętrznej biografii. Od miejsca jego urodzenia do miejsca zgonu jest tylko kilka chwil drogi
– pisał literaturoznawca Jerzy Ficowski.
TWÓRCZOŚĆ Brunona Schulza
—————————————————
Schulz zaczął pisać w latach dwudziestych jedynie dla siebie, nie pokazując nikomu swoich utworów. Debiutował jako pisarz dość późno – w 1933 r. w „Wiadomościach Literackich” ukazało się jego opowiadanie pt.”Ptaki” i zwróciło uwagę warszawskich literatów na osobę Brunona Schulza. Dzięki znajomości z Zofią Nałkowską, z którą prowadził korespondencję listowną, i jej pomocy wydawnictwo Rój wydało dwa zbiory opowiadań Schulza : „Sklepy cynamonowe” (1933) i „Sanatorium pod klepsydrą” (1937).
Literacka spuścizna Schulza jest bardzo skromna. Oprócz powyższych dwóch zbiorów opowiadań składają się na nią :
- kilka utworów, których nie włączył do pierwszych wydań powyższych zbiorów,
- bardzo cenna jest jego epistolografia, opublikowana pt.”Księga listów” oraz „ Szkice krytyczne”.
Dorobek literacki Schulza choć niewielki, pozwala go jednak uznać za jednego z najbardziej wyrazistych i oryginalnych artystów tworzących na pograniczu kultur XX wieku. Po wojnie poszukiwanie prac Schulza prowadził pisarz i badacz jego twórczości Jerzy Ficowski. Udało mu się znaleźć sto kilkadziesiąt listów i kilkaset rysunków. Zaginęły opowiadania, nieukończona powieść „Mesjasz”, dzienniki, tysiące listów, duży esej o krytyce literackiej, bruliony z różnymi fragmentami i pomysłami pisarskimi.
Zachowane książki Schulza przetłumaczono na ponad 30 języków. Zdaniem Ficowskiego powieść „Mesjasz” miała być najważniejsza w dorobku Schulza. Stała się ona źródłem inspiracji takich utworów, jak „Praska orgia” Philipa Rotha czy „Mesjasz ze Sztokholmu” Cynthi Ozick.
Wcześniej niż literaturą zajmował się Schulz twórczością plastyczną. W liście do Stanisława Ignacego Witkiewicza pisał: „Jeszcze nie umiałem mówić, gdy pokrywałem już wszystkie papiery i brzegi gazet gryzmołami, które wzbudzały uwagę otoczenia”.
Schulz studiował przez krótki czas we Lwowie i w Wiedniu, ale tak naprawdę był samoukiem. W swoich pracach używał rzadko stosowanej techniki clichè- verte, tzn. „klisza szklana”. Jest to technika graficzna, która polega na wydrapywaniu igłą na szkle emulsji fotograficznej i poddaniu jej działaniu kwasów i środków opalających. Odbitki wykonuje się na papierze.
Stanisław Ignacy Witkiewicz nazwał tę technikę żartobliwie „drapografią”.
Schulz stworzył graficzne ilustracje do:
- I wydania „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza
- własnego zbioru opowiadań „Sanatorium pod klepsydrą”
- cykl „ Xsięga Bałwochwalcza, który miał być ilustracją do dzieła Leopolda von Zacher – Masocha „Wenus w futrze”.
Pozostawił po sobie kilkaset różnorodnych prac graficznych: rysunków, szkiców do grafiki, ilustracji do utworów prozą. Twórczość Brunona Schulza, i ta pisarska, i ta plastyczna, opowiada o jego słabościach, zawiłościach psychiki, obsesjach, pasjach i kompleksach. Artysta uchodził za dziwaka, był odludkiem, człowiekiem małomównym, cierpiał na agorafobię. Często chorował i popadał w depresję. Uchodził za brzydala i nigdy się nie ożenił, chociaż długo był związany z Józefą Szelińską, z którą planowali ślub, do którego ostatecznie nie doszło.
Schulz przez całe swoje życie związany był z Drohobyczem. Dla niego to małe miasteczko było centrum świata. Jego utwory przepełnione są opisami miasta: ulic, budynków, portretów miasta. Najdalsze miejsca, gdzie udało mu się dotrzeć to Francja i Szwecja. Bywał tez w Wiedniu, Lwowie, Krakowie, Zakopanem, Warszawie.
Tak o twórczości Schulza i jej związku z Drohobyczem pisał Czesław Miłosz („Historia literatury polskiej”, Kraków ,1994):
Wszystkie jego opowieści są powiązane osobą narratora (….) Narrator opowiada o swoich przygodach w prowincjonalnym miasteczku, gdzie wszystko jest przeobrażone, wyolbrzymione, wykrzywione i zmienione w sen przez jego wyobraźnię. (…) Zarówno oryginalność, jak i siłę Schulz czerpał ze swego rodzinnego miasteczka. (…) Nie w literaturze faktu, lecz w niesamowitych fantasmagoriach Schulza żydowskie miasteczko znalazło swoje odbicie, choć było ono wykrzywione, wyłaniające się z wklęsłych i wypukłych zwierciadeł jego umysłu.
Od 2004 r. co dwa lata w Drohobyczu organizowany jest Międzynarodowy Festiwal Brunona Schulza. W ramach festiwalu odbywają się spotkania literackie, konferencje, wystawy poświęcone życiu i twórczości Schulza oraz innym awangardowym pisarzom. W Drohobyczu utworzono także muzeum Brunona Schulza i ustawiono pamiątkową tabliczkę na skrzyżowaniu ulic Mickiewicza i Czackiego, gdzie zginął pisarz.
Rok 2022 ogłoszono Rokiem Brunona Schulza. W uchwale Senatu napisano, że był on człowiekiem o szczególnej wyobraźni, inteligencji i kreatywności, artystą z żydowskimi korzeniami, który na zawsze wszedł do historii polskiej literatury. W swoich zbiorach opowiadań Schulz stworzył świat bardzo swoisty, do niczego niepodobny. Jego bujna wyobraźnia pozwoliła mu na przekształcenie prowincjonalnego Drohobycza w ziemię mityczną, w ziemię biblijną.
Może więc warto sięgnąć po jakiś utwór Schulza, otworzyć drzwi świata wyobraźni i wkroczyć do magicznego świata pisarza, w którym rzeczywistość miesza się z fantazją.