Poranek tego dnia w Bielsku-Białej był niezwykle rześki. W powietrzu unosił się zapach mokrych liści, a promienie słońca nieśmiało przenikały przez gałęzie drzew przy ul. Mickiewicza. Flaner, odziany w szarości z charakterystycznym cylindrem, przemierzał ulicę powolnym, zamyślonym krokiem. Mijał wysokie kamienice, jedną po drugiej, a jego wzrok szukał czegoś niezwykłego, czegoś, co wybija się z regularnego rytmu miasta. Wkrótce wyłonił się przed nim pałacyk z wieżą.
Willa Sixta, o pięknie zachowanych proporcjach, była jak wyrwa w czasie. Stąd, zza kutego ogrodzenia i obsadzonego bujną zielenią ogrodu, błyszczały neorenesansowe fasady, przypominające letnią rezydencję arcyksięcia Karola Ludwika – młodszego brata cesarza Austrii Franciszka Józefa – w austriackim Reichenau. Flaner uśmiechnął się do siebie – nic dziwnego, skoro projekt wyszedł spod ręki samego Karola Korna, najlepszego architekta tych ziem. Czyż to nie on stworzył podwaliny pod elegancki, modernistyczny wizerunek Bielska-Białej?
Flaner wszedł na teren willi. Czuł, że to miejsce kryje historię znacznie gęstszą niż cegły, z których je zbudowano. Przypomniał sobie opowieść o Theodorze Sixtcie, bogatym przemysłowcu, który przyjechał tu z Niemiec i pokochał Bielsko tak, że podarował miastu swój dom. To tu Sixt mieszkał ze swoją żoną Johanną z Weichów, to tu marzyli, choć nigdy nie doczekali się dzieci.
Wnętrze willi pachniało drewnem i dawnymi czasami. Flaner wędrował po szerokich korytarzach, gdzie światło odbijało się od wypolerowanych powierzchni. Oto sztukaterie – wyrazista gra cieni i ornamentów. Z okien na piętrze spoglądał na odrestaurowany ogród, w którym teraz dzieci śmiały się podczas zajęć. Nieco dalej seniorzy spokojnie omawiali jakieś projekty. Flaner zastanawiał się, czy duch Theodora Sixta byłby zadowolony, widząc willę pełną życia.
Skręcił w stronę pustych sal. Przestrzenie świeciły nowoczesnością, ale nie zatracały historycznego ducha. Flaner przejechał dłonią po gładkim parapecie i cicho westchnął. Czas zdawał się zatrzymać w tych pokojach, jakby wciąż słyszał tu odgłosy dawnych rozmów – może burmistrzów, może znakomitych gości z czasów świetności willi.
„Czas jest nieubłagany” – pomyślał flaner, poprawiając cylinder. Kiedyś w tych wnętrzach przebywali Gustaw Josephy i bielscy burmistrzowie. Później urzędy, kancelarie, konserwatorzy zabytków. Każda z tych postaci odcisnęła niewidoczny ślad na willi. Mimo tylu lat i tylu lokatorów budynek trwał, niepokonany przez czas i ludzką obojętność.
W jednym z pokoi flaner zatrzymał się przed wysokim oknem. Spojrzał na neorenesansowy ogród i ogrodzenie. Tu historia nie była zamknięta za szybą muzeum. Tu żyła i oddychała, pozwalając ludziom odnaleźć w niej siebie. Flaner odwrócił się na pięcie i ruszył ku wyjściu, zostawiając za sobą ciche korytarze.
Willa Sixta – oddech miasta na gęsto zabudowanej ulicy – była jak otwarta księga. Flaner wiedział, że wróci tu jeszcze nie raz. Bo ilekroć ktoś przemierzał te wnętrza, historia pisała kolejny rozdział.
Bielsko-Biała: Miasto Wiedeńskiej Architektury i Olimpijskiego Dziedzictwa
Bielskie dziedzictwo nie ogranicza się tylko do pięknej architektury. To również miasto, które od lat kształtuje pasje sportowe, a jednym z najistotniejszych obszarów związanych z jego tradycjami jest boks. Zanim jednak przybliżymy sylwetki bokserów, których losy splotły się z tym miastem, warto na chwilę zatrzymać się przy historii samego boksu, który podobnie jak Willa Sixta, odgrywał w Bielsko-Białej ważną rolę.
Historia boksu – od starożytności do współczesnych ringów
Boks (zwany również pięściarstwem) to dyscyplina sportowa o głębokich korzeniach historycznych, która cieszy się ogromną popularnością na całym świecie. Walka na gołe pięści była znana już w starożytnej Grecji i Cesarstwie Rzymskim, a boks stał się jedną z pięciu konkurencji igrzysk olimpijskich. W tamtych czasach zawodnicy walczyli bez ochraniaczy, co sprawiało, że walki były nieprzewidywalne i niebezpieczne z powodu braku zasad i regulacji.
Boks jako sport współczesny narodził się w Anglii w 1719 roku, kiedy to James Figg, uznawany za pierwszego mistrza Anglii, otworzył akademię boksu w Londynie. W 1730 roku jego następcą został Jack Broughton, który przez 18 lat zachował tytuł mistrza, tworząc pierwsze zasady boksu. Wprowadził tzw. „Broughton’s Rules”, które w połowie XIX wieku zostały zastąpione przez „London Prize Ring Rules”. Kolejnym krokiem ku współczesnemu boksowi były „Queensberry Rules” z 1867 roku, które wprowadziły obowiązek używania rękawic.
Boks pojawił się na igrzyskach olimpijskich jako sport amatorski w 1904 roku w Saint Louis. W 1946 roku powstało Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego (AIBA), które obecnie zrzesza 190 członków. W Polsce boks ma długą tradycję i zyskuje coraz większą popularność wśród młodych ludzi.
Regularne uprawianie boksu przyczynia się do poprawy kondycji fizycznej – ćwiczenia takie jak bieganie, skakanie na skakance czy treningi siłowe wzmacniają mięśnie, poprawiają wydolność serca i układu oddechowego oraz zwiększają gibkość ciała. Boks rozwija refleks, koordynację, wytrzymałość, a także ma pozytywny wpływ na zdrowie psychiczne młodzieży. Treningi wymagają skupienia i dyscypliny, ale pomagają także w budowaniu pewności siebie, kontrolowaniu stresu i emocji. Boks stanowi także formę wyładowania agresji, redukując napięcie i poprawiając samopoczucie psychiczne. Sprzyja nawiązywaniu przyjaźni i budowaniu zaufania, ucząc wartości takich jak szacunek, honor, uczciwość, dyscyplina. Zawodnicy boksu przestrzegają wysokich zasad moralnych zarówno na treningach, jak i w trakcie walk.
Tworzone są programy, które umożliwiają młodym ludziom naukę nie tylko technik bokserskich, ale także zdrowego stylu życia i wartości jak szacunek, fair play, dyscyplina. Dzięki rozwojowi umiejętności sportowych młodzież zdobywa doświadczenia, uczy się budować pozytywne relacje i poczucie wspólnoty.
Choć mówi się, że sport to zdrowie, w przypadku sportu zawodowego warto pamiętać o ryzyku kontuzji. Bokserzy są bardzo sprawni i silni, ale ich ciała są narażone na urazy, szczególnie na głowę. Częste przyjmowanie ciosów na głowę może prowadzić do poważnych uszkodzeń mózgu, takich jak problemy z pamięcią, koncentracją, a także inne poważne urazy.
Bielsko-Biała to miasto o bogatej historii, pełne osób związanych ze sportem, w tym z boksem. W 1964 roku na Olimpiadzie w Tokio polscy bokserzy zdobyli 7 medali, w tym 2 dzięki bokserom z Bielska-Białej: Marianowi Kasprzykowi (złoto) oraz Zbigniewowi Pietrzykowskiemu (brąz).
Bielsko-Bialskie Towarzystwo Sportowe (BBTS) zostało założone w 1907 roku i w swoim dorobku ma wiele sukcesów sportowych, w tym sekcję bokserską. W klubie tym trenowali między innymi olimpijczycy: Leszek Blażyński, Marian Kasprzyk, Zbigniew Kicka, Zbigniew Pietrzykowski oraz Zenon Stefaniuk
Marian Kasprzyk (ur. 22 września 1939 r.) – polski bokser, mistrz olimpijski, trener. W swojej karierze stoczył 270 walk, z których 232 wygrał, 10 zremisował, a 28 przegrał. Kasprzyk zdobył brązowy medal na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w 1960 roku, a cztery lata później, podczas Igrzysk w Tokio, wywalczył złoto. W walce finałowej złamał kciuk w pierwszej rundzie, jednak mimo kontuzji wytrwał do końca i zwyciężył.
Kasprzyk był zawodnikiem kilku klubów, ale to w BBTS Bielsko-Biała odnosił największe sukcesy. To tam zaczęła się jego wielka kariera, a klub stał się jego sportowym domem w latach 1958-1961 oraz 1964-1969. W tym czasie BBTS był jednym z czołowych klubów bokserskich, w którym trenował również Zbigniew Pietrzykowski. W 1955 roku, kiedy Kasprzyk wraz z rodziną osiedlił się po wojnie w Ziębicach, zaczęła się jego przygoda z boksem. Początkowo trenował w Spartanie Ziębice (1955-1957), później przeniósł się do Nysy Kłodzko (1957-1958), by ostatecznie trafić do Bielska-Białej.
Kasprzyk był porównywany do słynnego węgierskiego mistrza, Laszlo Pappa, z którym łączyła go nie tylko sylwetka i siła ciosu, ale także sposób walki oraz wygląd zewnętrzny (cera, kolor włosów, wąsik). Nazywano go „Polskim Pappem„. Jego życie i kariera sportowa stały się inspiracją do powstania filmu „Bokser” w reżyserii Juliana Dziedziny, w którym rolę Kasprzyka zagrał Daniel Olbrychski, a jego rywala, Leszka Drogosza, wcielił się Leszek Drogosz. Edward Kurowski oparł na jego życiu książkę „Olimpijczyk”.
Pomimo swojego olimpijskiego sukcesu, Kasprzyk nigdy nie zdobył tytułu mistrza Polski, gdyż dostęp do najwyższych zaszczytów sportowych w kraju był dla niego zablokowany. Udało mu się jednak zdobyć medale na mistrzostwach Europy, w tym brązowy w Belgradzie w 1961 roku, oraz na olimpiadach w Rzymie (1960) i Tokio (1964). W 1968 roku uczestniczył w swojej trzeciej olimpiadzie w Meksyku, ale nie udało mu się zdobyć medalu. Wielką rolę w jego sukcesach odegrał trener Feliks Stamm.
Przed Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio (1961-1964) Kasprzyk miał trudności, które wpłynęły na jego karierę. Udział w kilku skandalach zakończył się wyrokiem skazującym i dożywotnią dyskwalifikacją. Na szczęście dyskwalifikację cofnięto, a Kasprzyk otrzymał szansę udziału w Olimpiadzie, chociaż do ostatniej chwili nie było pewne, czy na igrzyska pojedzie on, czy jego rywal Leszek Drogosz. Ostatecznie to Kasprzyk pojechał do Tokio, gdzie spełnił oczekiwania swoich kibiców oraz trenerów, zdobywając złoty medal.
Dziś, w wieku 85 lat, Marian Kasprzyk mieszka w Bielsku-Białej, pozostając jedną z największych postaci polskiego boksu.
Zbigniew Pietrzykowski (ur. 4 października 1934 r., zm. 19 maja 2014 r.) – polski pięściarz, 11-krotny mistrz Polski, 4-krotny mistrz Europy, 3-krotny medalista olimpijski, trener, poseł na Sejm II kadencji. W swojej karierze stoczył 367 walk, z czego 351 wygrał, 2 zremisował, a 14 przegrał.
Urodził się w Bestwince koło Bielska-Białej w rodzinie nauczycielskiej Eugeniusza i Jadwigi. Ukończył Technikum Przemysłu Spożywczego w 1953 roku. Przez całą swoją sportową karierę był związany z BBTS Bielsko-Biała (1951-1954, 1957-1968), z wyjątkiem okresu służby wojskowej, kiedy to reprezentował Legię Warszawa (1955-1956).
Początek jego kariery to udział w Mistrzostwach Europy w Warszawie w 1953 roku. Mimo młodego wieku, zyskał zaufanie trenera Feliksa Stamma, który powołał go do drużyny narodowej. Pietrzykowski odniósł liczne sukcesy:
- zdobył 11 tytułów mistrza Polski i 44 razy reprezentował Polskę w meczach międzypaństwowych, z czego odniósł 42 zwycięstwa i 2 porażki,
- 5-krotny uczestnik mistrzostw Europy, zdobywając 4 złote medale i 1 brązowy,
- 3-krotny uczestnik Igrzysk Olimpijskich: brązowy medal w Melbourne w 1956 roku, srebrny medal w Rzymie w 1960 roku oraz brązowy medal w Tokio w 1964 roku.
- Po zakończeniu kariery sportowej Pietrzykowski kontynuował swoją pracę jako trener, m.in. w BBTS Bielsko-Biała. Zmarł w 2014 roku w Warszawie, a pochowany został na cmentarzu parafii Opatrzności Bożej w Bielsku-Białej.
Warto jeszcze wspomnieć o bokserze Tadeuszu „Teddym” Pietrzykowskim, znanym też jako „bokser z Auschwitz”. Olimpijczykiem wprawdzie nie był, ale związał się z Bielskiem-Białą na długie lata (1962-1991), a jako sportowiec pokazał na co go stać. W październiku 2023 roku, w bielskiej Szkole Podstawowej nr 33 im. K. Makuszyńskiego (kontynuującej tradycje nieistniejącej już Szkoły Podstawowej nr 12 im. J. Słowackiego), odsłonięto tablicę pamiątkową upamiętniającą jego postać. Pietrzykowski, który przez pewien czas uczył wychowania fizycznego w dawnej Szkole Podstawowej nr 12 w Białej, pozostaje w pamięci jako bohater i symbol niezłomności.
Tadeusz Pietrzykowski urodził się 8 kwietnia 1917 roku w Warszawie. W wieku 6 lat rozpoczął naukę w gimnazjum, wykazując się dużymi zdolnościami plastycznymi. Był uczniem dobrym i solidnym, a maturę zdał w 1939 roku. Po śmierci ojca musiał przerwać naukę i podjąć pracę, by wesprzeć rodzinę. W tym czasie zainteresował się boksem i rozpoczął treningi w warszawskiej Legii, pod okiem trenera Feliksa Stamma. Szybko zaczął odnosić sukcesy, zdobywając mistrzostwo Warszawy oraz wicemistrzostwo Polski.
Po wybuchu wojny walczył w obronie Warszawy. Wiosną 1940 roku próbował uciec do Francji, lecz został zatrzymany przez Węgrów i przekazany Niemcom. Trafił do więzienia w Nowym Targu i Tarnowie, a następnie do obozu Auschwitz, gdzie otrzymał numer obozowy 77. Szybko odkryto, że był bokserem, więc zmuszono go do udziału w walkach bokserskich na obozowych ringach. Pierwszą walkę stoczył z kapo Walterem Dunningiem, przedwojennym wicemistrzem Niemiec. Nagrodą za zwycięstwo był chleb. Pietrzykowski wygrał tę oraz kolejne walki (łącznie 40-60), przegrywając tylko raz, z holenderskim mistrzem Leenem Sandersem.
Zwycięskie walki dawały nie tylko nadzieję na wolność, pomagały też współwięźniom. Pietrzykowski brał również czynny udział w konspiracji obozowej. W 1943 roku został przeniesiony do obozu Neuengamme w Hamburgu, gdzie stoczył 20 walk. 15 kwietnia 1945 roku, po wyzwoleniu obozu przez Brytyjczyków, trafił do KL Bergen-Belsen, gdzie przebywał do końca wojny.
Po wojnie, z powodu utraty zdrowia, Pietrzykowski nie mógł już walczyć zawodowo. Ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie, rozpoczął pracę trenerską i stał się nauczycielem. Mieszkał w Warszawie, później w Nowym Targu, a w 1962 roku osiadł na stałe w Bielsku-Białej. Początkowo z żoną mieszkał przy ulicy Kolejowej, a potem na Jaskółczej. Niedaleko mieszkał również Zbigniew Pietrzykowski, wybitny polski bokser, z którym nie łączyły go więzy rodzinne.
Tadeusz Pietrzykowski nie unikał rozmów o swoich przeżyciach wojennych. Opowiadał uczniom o obozie, o rotmistrzu Pileckim oraz o Maksymilianie Kolbe, z którymi zetknął się w Auschwitz. Miał doskonały kontakt z młodzieżą.
W 2020 roku powstał film pt. „Mistrz”, który opowiadał o jego bokserskiej karierze. Premiera miała miejsce w sierpniu 2021 roku, a od kwietnia 2023 film jest dostępny na platformie Netflix. W rolę Pietrzykowskiego wcielił się Piotr Głowacki, a reżyserem był Maciej Barczewski. Wojenną historię Pietrzykowskiego opisał Józef Han w noweli „Bokser i śmierć”, a na jej podstawie w 1962 roku Peter Solan, słowacki reżyser, nakręcił film.
Tadeusz Pietrzykowski to postać wyjątkowa i barwna. W historii obozu zapisał się jako ten, który walczył z Niemcami i wygrywał, dając nadzieję oraz poczucie godności innym więźniom. Był nie tylko silnym i odważnym bokserem, ale również wrażliwym artystą. W 2022 roku w Książnicy Beskidzkiej zorganizowano wernisaż wystawy pt. „Tadeusz Teddy Pietrzykowski – bokser i artysta”, na której zaprezentowano 29 prac artysty, udostępnionych przez jego córkę, Eleonorę Pietrzykowską-Szafran.
W styczniu 2022 roku w bielskiej bibliotece odbyła się promocja książki pt. „Mistrz. Tadeusz Teddy Pietrzykowski”, napisanej przez córkę, która na podstawie notatek ojca stworzyła opowieść o tym niezwykłym człowieku.
Dr Nawrocki, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, w przedmowie do katalogu wystawy powiedział:
Zahartowany w piekle wojny i obozów bokser był wrażliwym artystą. Życiowe, tak często tragiczne doświadczenie nie zabiło w nim pasji tworzenia i odtwarzania stuki – dojrzałych artystycznie portretów Madonny, ujmujących w szczegółach sylwetek sportowców, koni czy odważnych kopii. Teddy boksował przed wojną i po niej, nauczał boksu już po roku 1945 – malował zaś do końca życia…
Po „męskim” boksie pora pokazać bardziej kobiecą stronę miasta. Bielskie dziedzictwo nie kończy się na wybitnych sportowcach – Bielsko-Biała może poszczycić się także dwoma niezwykłymi artystkami, które zyskały miano „królowych” polskiej sceny muzycznej: Maria Koterbska – „królowa swingu”, Urszula Dudziak – „królowa jazzu”
Bielsko-Biała – Rondo Bielskiego Jazzu
25 czerwca 2021 roku, w ramach 23. edycji Bielskiej Zadymki Jazzowej, legenda jazzu – amerykański trębacz Wynton Marsalis – odsłonił muzyczną instalację na rondzie Bielskiego Jazzu. Konstrukcja, która ma formę muzycznych instrumentów, została dedykowana muzyce jazzowej. Powstała w Manufakturze FR w Pogórzu na Śląsku Cieszyńskim, składa się z około 3 tysięcy elementów, waży około 1,4 tony, a do jej wykonania zużyto 2,3 tony materiału.
Wynton Marsalis po raz drugi odwiedził Bielsko-Białą, wcześniej gościł w tym mieście w 1994 roku, kiedy to zagrał tu pierwszy koncert w Polsce, zaskakując publiczność, ponieważ miasto nie było wtedy kojarzone z jazzem.
„Po raz 23. odbywa się Bielska Zadymka Jazzowa, mamy także Jazzową Jesień w Bielsku-Białej, jazz wplata się w historię miasta, rozsławiając je po całym świecie. Nic więc dziwnego, że zrodził się pomysł, żeby w mieście pojawił się element nawiązujący do jazzu” – powiedział na konferencji prezydent Bielska-Białej, Jarosław Klimaszewski.
Bielska Zadymka Jazzowa, organizowana przez środowiska artystyczne skupione wokół Stowarzyszenia Sztuka Teatr, w 2023 roku zyskała nowego sponsora i zmieniła nazwę na Orlen Jazz Festiwal Bielska Zadymka Jazzowa.
Bielsko-Biała – Metrum Jazz Club, ul. Partyzantów 22
Metrum Jazz Club znajduje się w kompleksie „Gręgielnia”, w odrestaurowanych budynkach z XIX wieku, które wcześniej pełniły funkcję fabryki obić zgrzebnych. Była to jedna z największych w Polsce fabryk, której właścicielami byli Ferdynand Hähnel i Adolf Mänhardt. Po wojnie, od 1995 roku, budynki stały się prywatną własnością.
Klub Metrum oferuje wyjątkową atmosferę do słuchania jazzu na żywo, organizując liczne koncerty, improwizacje i wydarzenia kulturalne. Od 2016 roku w Metrum odbyło się kilkaset koncertów, na których wystąpili między innymi Jan Ptaszyn Wróblewski, Silberman z udziałem Jana Peszka, Anita Lipnicka, Michał Bajor, Urszula Dudziak, Walk Away, Raz Dwa Trzy, Grażyna Łobaszewska, Voo Voo, Mieczysław Szcześniak i Tymon Tymoński.
Jazz – Historia i Współczesność
Jazz to gatunek muzyczny, który powstał na początku XX wieku w Nowym Orleanie, łącząc muzykę ludową, artystyczną i rozrywkową. Kluczowe atrybuty jazzu to swing, funkcja ekstatyczna i indywidualizm wykonawcy. W latach 30. i 40. XX wieku popularny był styl swingowy, który zyskał szczególne uznanie w czasie II wojny światowej, kiedy to jazz uznawano za muzykę wolnościową, przeciwstawiającą się totalitaryzmowi.
W Polsce, w latach 1948–1954, jazz był traktowany przez władze jako „produkt amerykańskiego imperializmu” i nie był oficjalnie wykonywany. Jazz stał się symbolem wolności i oporu przeciwko szarej rzeczywistości PRL-u. Młodsze pokolenie twórców, zafascynowane tą muzyką, tworzyło swoje kluby jazzowe, które z czasem zyskały szerokie poparcie, szczególnie wśród młodzieży, która utożsamiała jazz z wolnością twórczą.
Po śmierci Stalina i wydarzeniach w 1956 roku, jazz zyskał nową przestrzeń, a festiwale takie jak Międzynarodowy Festiwal Jazzowy w Sopocie i Jazz Jamboree w Warszawie stały się symbolami muzycznego buntu i wolności.
Kultowy twórca polskiego jazzu Krzysztof Komeda, pianista i kompozytor, stał się ikoną tego gatunku w Polsce. Jego twórczość wniosła niepowtarzalny wkład do jazzu filmowego, a jego śmierć w 1969 roku była ogromną stratą dla polskiej muzyki.
Dziś jazz wciąż jest żywą i rozwijającą się formą sztuki, choć bardziej elitarną niż w latach 50. XX wieku. W Stanach Zjednoczonych 34% dorosłych słuchaczy muzyki deklaruje, że lubi jazz, a 5% z nich traktuje go jako swoją ulubioną formę muzyczną. Jazz pozostaje wymagającą sztuką, w której wykonawcy i słuchacze muszą posiadać zdolność zrozumienia trudnej harmonii, rytmiki i frazowania, charakterystycznych dla współczesnego jazzu.
Pani Maria, wybitna bielszczanka, królowa swingu, dama polskiej piosenki – 100-lecie urodzin artystki
Dla wielu była damą sceny muzycznej, królową swingu, legendą polskiej piosenki, ikoną stylu, a dla nas, bielszczan, na zawsze pozostanie po prostu panią Marysią, wielką artystką, ale skromną osobą, obywatelką świata zakochaną w swoim rodzinnym mieście. Bielsko-Biała bez pani Marii nigdy nie będzie już takie samo
– napisał prezydent Bielska-Białej, Jarosław Klimaszewski, w księdze kondolencyjnej wyłożonej w Ratuszu po śmierci Marii Koterbskiej.
Syn Marii Koterbskiej, Roman Frankl, podczas uroczystości pogrzebowych mówił:
Mama, która na pewno nas gdzieś tam teraz słucha, jest też szczęśliwa, ale pewnie trochę skrępowana (…). Była bardzo… normalną osobą i wszystkie te hołdy, które o sobie słyszała, nieco ją peszyły. Pewnie próbowałaby dowcipem te słowa złagodzić.
Występowała na największych scenach świata, a jej piosenki nuciła cała Polska.
Wspaniała bielszczanka, wielka dama polskiej piosenki, która przy okazji swoich tournée sławiła miasto. Mimo zawrotnej kariery, mimo wielu propozycji, nigdy nie opuściła Bielska-Białej i gdzie tylko mogła, podkreślała dumę z niego. Dziś potwierdzam też: Bielsko-Biała jest dumne z pani Marii
– podkreślił prezydent Klimaszewski.
Repertuar Marii Koterbskiej obejmuje około 1500 piosenek, w tym takie hity jak „Karuzela”, „Brzydula i rudzielec”, „Augustowskie noce”, „Parasolki”. Śpiewała teksty pisane przez wybitnych autorów, takich jak Jeremi Przybora, Agnieszka Osiecka, Wojciech Młynarski, Anna Maria Markowa (autorka tekstów Ireny Santor), a także współpracowała z orkiestrami Jana Cejmara i Konrada Bryzka.
Z okazji przypadającego w lipcu 2024 roku 100-lecia urodzin Marii Koterbskiej zaplanowano m.in.:
- 13 lipca 2024 r. – Plenerowy koncert jubileuszowy „Królowa swingu” na Placu Ratuszowym, transmitowany przez TVP2
- 13 lipca 2024 r. – Odsłonięcie pomnika Marii Koterbskiej przed Teatrem Polskim
- Przygotowanie filmu dokumentalnego o piosenkarce
- Późną jesienią w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej – premiera musicalu „Maria”. Scenariusz do musicalu napisał syn Marii Koterbskiej, Roman Frankl. Akcja toczy się w latach 1945–1954, w jednym z najciekawszych okresów kariery i życia piosenkarki.
Warto przy tej okazji przypomnieć niektóre ważniejsze fakty z życia artystki.
Maria Koterbska – ur. 13 lipca 1924 r. w Bielsku-Białej, zm. 18 stycznia 2021 r.
Urodziła się w rodzinie muzycznej – jej matka, Janina z domu Mierowska, była pianistką amatorką, a ojciec, Władysław, skrzypkiem, absolwentem wydziału kompozycji, wykładowcą Konserwatorium w Krakowie i nauczycielem muzyki w Seminarium Nauczycielskim w Białej.
Rodzice byli głównymi filarami polskiego życia kulturalnego Białej i w Bielsku. Tatuś należał do założycieli powstałego w 1922 roku Towarzystwa Teatru Polskiego… Dość wcześnie, bo już w wieku trzech lub czterech lat, zaczęłam też występować… Grałam, ile się dało
– wspominała Koterbska.
Wojna zrujnowała spokojne życie jej rodziny. Aby uniknąć wywiezienia na roboty do Niemiec, Maria podjęła pracę w fabryce u Brulla, gdzie „w szwalni musiałam szyć tak zwane besatze – wstążki, chorągiewki, chorągwie i cholera wie co, w każdym razie dla niemieckiej marynarki wojennej. Jak tylko zaczynała się przerwa, to wszystkie moje koleżanki wołały natychmiast: Marysia, zaśpiewaj i zatańcz coś. Wskakiwałam na stół i śpiewałam, tańczyłam, stepowałam. Rozrabiałyśmy prawie na każdej przerwie.”
W 1941 roku w obozie w Oświęcimiu zmarł narzeczony Marii, Marian Besz, co sprawiło, że przestała tańczyć na stołach, choć nadal zszywała wstążki. W 1943 roku Koterbska poznała Jana Frankla, z którym była związana przez 70 lat, aż do jego śmierci rok przed nią.
Po wojnie jej ojciec wznowił działalność Towarzystwa Teatru Polskiego, a matka rozpoczęła pracę w teatrze amatorskim. 16 czerwca 1945 roku, w wieku 21 lat, Maria zagrała w pierwszym po wojnie przedstawieniu bielskiego teatru.
Niestety, wkrótce pojawiły się kłopoty brata Marii, Kazimierza, z UB, który został oskarżony za działalność w Armii Krajowej. Aresztowano również Marię.
Siedziałam w zimnej, wilgotnej piwnicy przy ulicy Krasińskiego przez cały tydzień… Parę razy zabierali mnie na przesłuchania, do których właściwie nie doszło. Robili to, żeby mnie zmiękczyć, ale po co? Dlaczego? Ja i tak nic nie wiedziałam
– napisała w swojej autobiografii.
Po maturze w 1948 roku Maria Koterbska nie mogła podjąć studiów w szkole dramatycznej w Krakowie z powodu braku pieniędzy. Dzięki wsparciu ciotek, właścicielek dwóch aptek, podjęła studia farmaceutyczne w Katowicach.
Debiutowała w Sylwestra 1948/49 na scenie Teatru im. Wyspiańskiego w Katowicach, a jej występ z piosenką „Stary młyn” uznany został za początek kariery.
W lutym 1949 roku, po przesłuchaniu u Jerzego Haralda, sławnego kompozytora i aranżera, zaczęła współpracować z Orkiestrą Rozgłośni Śląskiej PR, a jej kariera nabrała tempa.
Choć w 1948 roku zakazano jej nagrań, uznając jej styl za zbyt amerykański, Koterbska zyskała popularność, koncertując po całej Polsce z big-bandem Haralda, orkiestrami Cajmera i Bryzka. Zasłynęła również z angażu w Teatrze Satyryków w Krakowie.
W 1954 roku zadebiutowała w Warszawie, a jej występ przyciągnął tłumy. Z kolei w 1956 roku rozpoczęła współpracę z kabaretem „Wagabunda”, odbywając liczne tournée po USA, Kanadzie, Izraelu, Czechosłowacji i Anglii.
Maria Koterbska zdobyła również nagrody na Festiwalu Piosenki Polskiej w Sopocie, a jej najbardziej znane utwory, takie jak „Odejdź smutku” i „Parasolki”, stały się nieodłącznym elementem polskiej muzyki rozrywkowej.
Zawsze związana z Bielskiem-Białą, w 1994 roku została wpisana do „Księgi Zasłużonych dla Bielska-Białej”, a w 1999 roku odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Zmarła w 2021 roku w Bielsku-Białej, pozostawiając po sobie niezatarte ślady w historii polskiej muzyki.
Wielka Gwiazda ze Straconki
Straconka, niegdyś malownicza wieś założona w XVI wieku, została w 1973 roku przyłączona do Bielska-Białej, a dziś stanowi popularny punkt wyjściowy dla turystów górskich. To właśnie w tej urokliwej miejscowości, 22 października 1943 roku, przyszła na świat Urszula Dudziak – jedna z najwybitniejszych postaci polskiej sceny jazzowej, piosenkarka, kompozytorka i autorka tekstów.
„Jestem dumna, że jestem z Bielska, że jestem ze Straconki” – mówi artystka, której serce na zawsze pozostaje związane z rodzinnym regionem. Choć w wieku dwóch lat przeniosła się z rodzicami do Gubina, a później do Nowej Soli i Zielonej Góry, to Straconka była dla niej czymś więcej niż tylko miejscem – była przestrzenią, do której zawsze wracała myślami, miejscem, które zapewniało jej bezpieczeństwo i spokój.
„Straconka była dla mnie metafizyczną klapą bezpieczeństwa. Bardzo często wracałam myślami do tego miejsca. Kojarzyło mi się z małą Urszulką – ufną, niewinną, bezpieczną. I to uczucie w trudnych życiowych momentach bardzo mi pomagało” – wspomina artystka.
Urszula Dudziak już w dzieciństwie uczyła się gry na fortepianie i akordeonie, a jej idolkami były takie postacie, jak Maria Koterbska, Sława Przybylska oraz Ella Fitzgerald. W wieku 15 lat dołączyła do zespołu Krzysztofa Komedy, a jej debiut na scenie miał miejsce w warszawskim Klubie Hybrydy. Wkrótce zaczęła nagrywać dla Polskiego Radia i stała się jedną z najważniejszych postaci polskiej muzyki jazzowej.
Punktem zwrotnym w karierze Dudziak była współpraca z Michałem Urbaniakiem, którego poślubiła w 1967 roku. W latach 70. artystka zaczęła eksperymentować z elektroniką w muzyce, co zaowocowało wydaniem albumu „Newborn Light” w duecie z Adamem Makowiczem. Płyta została entuzjastycznie przyjęta na całym świecie, a magazyn „DownBeat” przyznał jej najwyższą ocenę – 5 gwiazdek.
W 1973 roku Dudziak i Urbaniak wyemigrowali do Nowego Jorku, gdzie ich kariera nabrała międzynarodowego wymiaru. W 1975 roku artystka wydała swój pierwszy autorski album „Urszula”, który zawierał przebój „Papaya”. Kolejne lata to czas wytężonej pracy, nagrywania nowych płyt i koncertowania po całym świecie, od Europy po Ameryki.
Po rozstaniu z Michałem Urbaniakiem w 1985 roku, Dudziak powróciła do Polski. Mimo trudności życiowych, jakie niosło za sobą to rozstanie, artystka nie poddała się. Została z dwoma córkami, Katarzyną i Miką, musiała ciężko pracować, by zapewnić rodzinie przyszłość. W 1997 roku wydała album „Malowany ptak”, dedykowany zmarłemu w 1991 roku pisarzowi Jerzemu Kosińskiemu, z którym była związana przez kilka lat.
Dudziak nie przestała tworzyć – koncertowała i nagrywała z takimi gigantami jazzu, jak Herbie Hancock, Bobby McFerrin, Jack Pastorius, czy Michael Brecker. Jej współpraca z międzynarodową grupą wokalistek jazzowych, Vocal Summit, była kolejnym krokiem ku międzynarodowej sławie.
Zdiagnozowana w 2008 roku z nowotworem piersi, przeszła leczenie i wróciła do zdrowia. Jej siła i optymizm nigdy nie zniknęły, co zostało docenione w 2017 roku, gdy otrzymała Fryderyka za całokształt twórczości.
Urszula Dudziak, dziś wciąż pełna energii, jest ikoną nie tylko polskiego, ale i światowego jazzu. Wydała ponad 50 albumów, koncertowała na całym świecie, występując m.in. w słynnej Carnegie Hall w Nowym Jorku oraz podczas Newport Jazz Festival. Dziś mieszka na Podlasiu, gdzie cieszy się życiem i spokojem.
„Czasami myślę, że wiek to tylko liczba. Dla mnie to nie ma znaczenia. Wiek to tylko liczba!” – mówi, śpiewając swoje kolejne piosenki, pełna pasji i energii.
Otwarcie Café Maria – Wspomnienie o Marii Koterbskiej
19 września 2023 roku w Bielskim Centrum Kultury im. Marii Koterbskiej miało miejsce otwarcie kawiarni Café Maria, której nazwa nawiązuje do jednej z najwybitniejszych postaci bielskiej sceny artystycznej. Café Maria urządzono w stylu lat 60. XX wieku, a w jej wnętrzu znajduje się kącik poświęcony Marii Koterbskiej. Znajdują się tam jej nagrody, pamiątki, portrety, a także ulubiony fotel artystki, w którym często siadywała w swoim mieszkaniu przy ulicy Sempołowskiej w Bielsku-Białej.
Podczas ceremonii otwarcia odbyła się wystawa fotograficzna oraz recital syna piosenkarki, Romana Frankla. Wieczór zakończył się koncertem Urszuli Dudziak, co dodało wyjątkowego charakteru temu wydarzeniu.
Roman Frankl wspominając swoją mamę powiedział: „Mama na pewno byłaby bardzo zadowolona. Szalenie doceniała Bielsko-Białą, kochała to miasto. Kochała tych ludzi i była też przez nich kochana. Bo jej miłość była prawdziwa”. Jako gest pamięci o Marii Koterbskiej, Frankl podzielił się przepisem na jej ulubiony sernik z malinami, który został upieczony i podany gościom.
Na wydarzenie przybyli przedstawiciele świata kultury, radni, parlamentarzyści oraz liczni fani Koterbskiej, którzy przyczynili się do tego, by upamiętnić artystkę i jej twórczość.
Bielska Piwnica Artystyczna im. Marii Koterbskiej
Od 2013 roku działa w Bielsku-Białej Bielska Piwnica Artystyczna im. Marii Koterbskiej, której założycielką jest Agnieszka Szulakowska. Stowarzyszenie powstało z potrzeby upamiętnienia artystki, która przez całe swoje życie była związana z Bielskiem-Białą. Wybór patronki był oczywisty, kiedy Szulakowska usłyszała w radiu „Karuzelę” w wykonaniu Koterbskiej.
Piwnica stała się ważnym punktem na kulturalnej mapie miasta. Z okazji dziesięciolecia BPA odbył się spektakl „Maria, Marysia”, oparty na wspomnieniach artystki, oraz koncert z klasyką polskiej piosenki „Niebo z moich stron”. W jubileuszowym liście prezydent miasta podkreślił, że Piwnica stała się kuźnią młodych talentów i ważnym propagatorem twórczości Marii Koterbskiej.
Bielska Piwnica Artystyczna, pełna energii i twórczego ducha, nadal kultywuje pamięć o Koterbskiej, przyczyniając się do rozwoju kultury i sztuki w Bielsku-Białej.
Flaner przystanął na skwerze, gdzie stare drzewa szeptały ciche opowieści minionych lat. Przypomniał sobie elegancką Willę Sixta, miejsce pełne dawnych sekretów i arystokratycznego splendoru, które dziś było żywym pomnikiem historii. Widział w wyobraźni ludzi, którzy przed laty przemierzali jej korytarze, i czuł, jak przeszłość wciąż oddycha w tych murach.
Myśli przeniosły go dalej – do sportowych legend bielskich bokserów. Widok sportowców o twardych pięściach i niezłomnej woli, którzy kiedyś byli bohaterami lokalnych ringów, stał mu przed oczami. Historia o nich zdawała się ulatywać z zapomnianych gazet, pełna potu, pasji i walki o marzenia. To były historie ludzi, którzy budowali tożsamość miasta, nawet jeśli ich nazwiska przepadły w zgiełku codzienności.
Dalej pojawiła się melodia – Maria Koterbska ze swoim ciepłym głosem, którym wyśpiewała „Brzydulę i rudego” i „Karuzelę”, przywracając beztroski czas, gdy muzyka spajała pokolenia. A zaraz potem, niczym jazzowa improwizacja, rozbrzmiała Urszula Dudziak. Jej głos pełen energii i innowacji wydawał się przecinać przeszłość, przenosząc tradycje muzyczne miasta w nowe, międzynarodowe przestrzenie.
Flaner poczuł, że miasto to coś więcej niż mury, brukowane uliczki czy industrialna historia. To wspomnienia, muzyka i duch ludzi, którzy tworzyli Bielsko-Białą. Przeszłość splatała się tu z teraźniejszością jak misternie tkany gobelin, w którym każdy wątek był ważny.
Spacerując dalej, zrozumiał, że Bielsko-Biała to miasto, które należy nie tylko oglądać, ale przede wszystkim słuchać. W szumie drzew, stukocie kroków na bruku i echa dawnych głosów kryła się dusza, gotowa opowiedzieć kolejne historie. Zatrzymał się, spojrzał w dal i uśmiechnął się…. wiedział, że jeszcze tu wróci.